czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 8

Na początku chciałam podziękować wszystkim tym, którzy komentują. 
To naprawdę motywuje, więc dedykuje im ten rozdział :*
***********************************************

Neymar sprawił, że odniosłam wrażenie, jakby to był mój pierwszy pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam powietrza. To było coś magicznego, ale zaraz co ja wyprawiam? Nie mogę się z nim całować. Jeszcze mi tego brakuje, żebym się w nim zakochała, żeby wpaść z deszczu pod rynnę. Przecież to jest sławna osoba, która może mieć każdą dziewczynę, a potem ją zostawić i powiedzieć suche "sory". Skąd mam wiedzieć, że ze mną tak nie będzie?  Wstałam szybko i pobiegłam po torebkę, wzięłam buty w ręce i wybiegłam z domu. Zaczęłam płakać. Sama nie wiem czemu. Biegłam przed siebie i biegłam. Weszłam cała zapłakana do sklepu i kupiłam bandaż oraz 3 paczki papierosów. Już z normalnym oddechem poszłam usiąść na ławkę niedaleko sklepu i zaczęłam palić. Paliłam papierosa za papierosem i biłam się z myślami. Nie wytrzymam. Nie mogę. Wzięłam z torby moją przyjaciółkę i "zaczęłam odprawiać swój rytuał". Pierwsza kreska za moją pierdoloną wrażliwość, która mnie gubi. Druga za to, że tak szybko potrafię się do kogoś przywiązać. Trzecia za moje pieprzone marzenia, która niszczy cała skurwiała codzienność. Czwarta za lęk przed porażką. Piąta, że tak naprawdę każdego pierdolonego dnia jestem sama. Szósta kiedy idealnie zaplanowany dzień, nagle się pieprzy. Siódma za to, gdy moje plany nie wychodzą. Ósma dlatego, że czasami czas ucieka mi przez palce, i nie mogę go zatrzymać. Moje 8 kresek, które z każdym cięciem są coraz głębsze. Krew spływała mi z nadgarstka. Coraz szybciej. Zrobiło mi się strasznie słabo. Wyjęłam z torby chusteczki i przyłożyłam do ręki. Owinęłam bandażem. Odpaliłam papierosa. Uspokoiłam się. Tego mi było trzeba. Odebrałam telefon od Brazylijczyka, który dzwonił już chyba z dwudziesty jak nie trzydziesty raz. 
-Halo?
-Gdzie ty jesteś? Proszę powiedz mi bo się martwię..--- nie dałam mu dokończyć.
-Bla, bla, bla. Martwię się bla, bla, bla. Już to mówiłeś. Nie raz. Tak jak ja ciebie przepraszałam, także nie raz. Jestem za sklepem na ławce niedaleko fontanny. Przejeżdżaliśmy koło niej jak jechaliśmy na lotnisko. Przyjdź jak chcesz. Pa.
Rozłączyłam się i skończyłam palić. Wytarłam krew z ławki i ubrałam bluzę, którą zawsze noszę w torbie. Odpaliłam papierosa i czekałam. Czekałam i czekałam, aż tu nagle widzę, że ktoś biegnie. Nie ktoś a Neymar. 
-Czemu wybiegłaś z domu? Płakałaś? Czemu masz ubraną bluzę, skoro jest cholernie ciepło?
-Czemu aż tyle pytań od razu? Może usiądziesz? Przyjemnie tu. Chcesz papierosa?- Ney pokiwał przecząco głową- a ja tak. Dawno nie paliłam, jeżeli dawno można uznać za około pięć minut, i muszę zapalić. Czemu mam bluzę? Bo zrobiło mi się chłodno? Płakałam? Owszem, ale tylko trochę. Czemu uciekłam? Powiem ci, że jak się dowiesz to zadzwoń do mnie- ostatnie zdanie powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-To nie czas na żarty. Chodź do domu- Neymar wstał z ławki i wyciągnął do mnie rękę, żeby pomóc mi wstać. 
Gdyby nie to, że było mi słabo w tym momencie, to wstałabym sama. Całą drogę do domu przeszliśmy w ciszy. Bez słowa poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Poleżałam chwilę i postanowiłam się napić. Neya nie było w pokoju więc nalałam tylko sobie. Wypiłam i poszłam się odświeżyć.  Szybki prysznic a człowiek od razu czuje się lepiej. Umyłam włosy, które wytarłam w ręcznik i związałam w byle jakiego koka. Stanęłam przed lustrem i patrzyłam na siebie. Potwór, grubas, nic nie warta osoba. Trzy słowa jakie przyszły mi od razu na myśl. W ogóle po co mi lustro? Żebym dołowała się jeszcze bardziej? Z rana, popołudniu czy pod wieczór? Pieprzyć to.  wzięlam zamach ręką i rozbiłam je.
Poczułam się od razu lepiej. Trochę się przy tym skaleczyłam ale cóż. Neymar próbował wejść do łazienki, ale na szczęście zakluczyłam ją.
-Co się stało?! Otwórz!- mówiąc to walił w drzwi jak poparzony.
-Nic się nie stało. Po prostu lustro spadło i się rozbiło- ubrałam się szybko i obmyłam rękę wodą. Otworzyłam drzwi a Brazylijczyk wparował do środka jakby się paliło.
-To nie wygląda jakby lustro samo spadło- Patrzył to na lustro to na mnie. Schowałam ręce za siebie i zaczęłam się cofać do pokoju.- Czy ty to zrobiłaś?
-A jeżeli tak, to co?
-Boże życie ci nie miłe? Pokarz rękę- wyciągnął swoją, żeby móc złapać moją.
Posłusznie wykonałam rozkaz i od razu ją zabrałam, żeby nie zobaczył ran po cięciu się.
-Nie wygląda to za dobrze. Może pojedziemy do szpitala?
Co?! Tylko nie szpital! Na samą myśl robi mi się słabo. Nagle zaczęło robić mi się ciemno przed oczami...

**************************************
Krótki, bo krótki, ale jest. Ostatnio nie mam weny do pisania i wyszło coś takiego. 
Dno kompletne :) 
Mam nadzieję, że wam się choć w miarę spodobał. Jeszcze w tym tygodniu dodam kolejny rozdział.
pod warunkiem, że będzie 8 komentarzy. 
Do następnego! 
PAMIĘTAJ     KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!!!

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 7

Słyszałam jak ktoś za mną biegnie więc resztkami sił zaczęłam biec szybciej. Na nic moje starania bo Neymar mnie dogonił, ale nie ma co się dziwić skoro jest piłkarzem.
-Co się stało?!- zapytał z troską i jednocześnie z przerażeniem w głosie.
-Nic. Zawieź mnie do domu jeśli możesz- powiedziałam to z trudem, ponieważ miałam wielką gule w gardle. Ledwo też co widziałam, przez zapłakane oczy. Jedyny plus całej tej sytuacji to to, że mam pomalowane rzęsy wodoodpornym tuszem i nie wyglądam aż tak źle. Chociaż co ja gadam. Całe życie źle wyglądam.
-Ale powiesz mi co się stało?
-Nic takiego. Po prostu zauważyłam coś, a raczej kogoś kto bardzo mnie kiedyś zranił i wspomnienia wróciły. Zawieź mnie tylko do domu. Błagam- zaczynałam coraz bardziej płakać.
-Nie ma sprawy. Uspokój się już. Ciiiii.
Brazylijczyk przytulił mnie tak mocno, że czułam jego przyspieszone bicie serca. Czułam także jego perfumy. Bardzo mi się spodobały. Przez dosyć dłuższą chwilę staliśmy tak w bezruchu. W końcu uspokoiłam się na tyle, że przestałam płakać i mogliśmy iść już do samochodu. Ney otworzył mi drzwi od strony pasażera, po czym sam zajął miejsce kierowcy. Jechaliśmy w ciszy. W pewnym momencie zauważyłam sklep.
-Zatrzymaj się na chwilę.
-Dlaczego?
-Chciałabym wejść do sklepu po papierosy- skłamałam. Chociaż w sumie nie bo po to też. Musiałam jeszcze kupić whisky i żyletki. Starzy dobrzy przyjaciele, którzy cię nigdy nie opuszczą w potrzebie.
- Ok.
Neymar stanął na parkingu a ja szybko poleciałam do sklepu. Kupiłam co miałam kupić i wróciłam do auta. Jechaliśmy jeszcze 5 minut i byliśmy pod moim blokiem.
-Dziękuję ci za dzisiejszy dzień i przepraszam po raz kolejny za moje zachowanie.
-Nie masz za co przepraszać. Już ci to mówiłem. Chcesz pogadać?
-Nie. Może kiedy indziej- uśmiechnęłam się blado i już miałam wychodzić z samochodu, gdy Ney złapał mnie za rękę.
-Jak będziesz chciała pogadać to zadzwoń. Nawet o 3 w nocy, ale nie rób nic głupiego. ok?- mówiąc to patrzył mi głęboko w oczy. Nie miałam siły już kłamać i zawodzić ludzi więc postanowiłam zaprosić go do siebie.
-W takim razie może wejdziesz i napijesz się ze mną?
-Z miła chęcią wejdę, ale nie wiem czy to jest dobry pomysł żebyś piła.
-Ale ja wiem, że i tak to zrobię, a będzie mi miło jak napijesz się ze mną.
-Ok.
Wyszliśmy z auta Brazylijczyka i weszliśmy do mnie. Wypakowałam whisky i przyniosłam szklanki. Postawiłam je na stój i usiadłam na kanapie. W pewnym momencie Neymar pościł jakąś piosenkę i zaczął przesłuchanie. Super tylko tego było mi trzeba. Nalałam trunku do szklani i wypiłam duszkiem. Jeszcze tak dwa razy. Zaczęłam nerwowo chodzić po mieszkaniu. Nie wiedziałam od czego zacząć. Mówić mu od razu wszystko? Przecież nie wiem czy tego nie wykorzysta później przeciwko mnie. Co ja pierdolę. On taki nie jest. Czuję to. Stwierdziłam, że na chwilę obecną powiem mu tylko o Nicku. Zaczęłam swoje jakże cudowne i fascynujące opowiadanie i poszłam po papierosy. Opowiadałam dalej i w miedzy czasie paliłam. Nalałam whisky do szklanki i wypiłam. Czułam, że zaczyna działać. W sumie dobrze, bo na trzeźwo raczej bym się nie odważyła powiedzieć mu o nim. Przez cały czas Ney towarzyszył mi w piciu.
-Nie przejmuj się nim. Nie zasługiwał na ciebie. Nie znam cię za długo ani za dobrze, ale czuje, że jesteś osobą godną zaufania i przeszłaś naprawdę dużo w swoim życiu, mimo że masz go niewiele za sobą. Będzie dobrze. A przynajmniej trzeba mieć taką nadzieje- gdy to mówił to płakałam i płakałam. Chyba potrzebowałam takiej rozmowy. Z nikim nigdy wcześniej tak nie rozmawiałam. Tak szczerze.
-Łatwo mówić. Sęk w tym, że ja nadal chyba go kocham, ale nie wrócę do niego po tym co mi zrobił.
-Wiec trzeba się odkochać.
-Jak? Nie da się.
-Trzeba czekać. Ja mam to samo z Bruną. Nadal ją kocham, ale z każdym dniem coraz mniej. Mam już to od dłuższego czasu. Kiedyś była inna, nie była taka och ach. Nie liczyły się tylko pieniądze, wygląd i zakupy. Kiedyś ja się dla niej liczyłem. Teraz ja jestem na ostatnim miejscu dla niej. Kiedyś mnie kochała a teraz kocha tylko moje pieniądze a w dodatku dowiedziałem się, że mnie zdradzała. Dałem sobie z nią spokój już dawno temu, ale jakoś nie miałem chyba odwagi żeby z nią zerwać. Dopiero wtedy gdy zadzwoniła i odebrałaś i wtedy jak oddzwoniłem do niej. To był jakiś impuls dla mnie. Powiedziałem sobie dość. Trzeba zakończyć pewne etapy w swoim życiu, żeby móc otworzyć nowe..- powiedział i dolał whisky mi i sobie. W taki o to sposób skończył się alkohol. Trzeba iść do sklepu.
-Mądre słowa. Wiesz chyba trzeba skombinować kolejną butelkę bo ta już się skończyła- wskazałam na pustą butelkę i po raz pierwszy uśmiechnęłam się szczerze.
-Chyba masz rację- powiedział to i zaczęliśmy się śmiać. Ubraliśmy się i zeszliśmy do sklepu. Odpaliłam papierosa. Idąc do sklepu rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Skończyłam palić a Ney poszedł i po chwili wrócił ze sklepu. W reklamówce miał 3 butelki whisky.
-To tak na wszelki wypadek- oboje wpadliśmy w nieopanowany śmiech. W całkiem dobrych humorach jak na taki dzień zaszliśmy do mojego domu. Usiedliśmy na kanapie i włączyłam telewizję. Nie chciałam stracić wieczoru oglądając jakieś denne filmy więc włączyłam kanał muzyczny. Akurat leciała piosenka, którą obydwoje znaliśmy, więc zaczęliśmy śpiewać. W pewnym momencie Brazylijczyk zaprosił mnie gestem do tańca. Zaczęliśmy tańczyć po całym pokoju, aż w końcu -ja jak to ja- musiałam potknąć się o nogi chłopaka. Upadliśmy na podłogę. Ney leżał na mnie i patrzy mi się głęboko w oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że ma je czekoladowe. Neymar zbliżył twarz do mojej i złączył nasze usta w pocałunku. Pocałunek był długi. Bardzo długi. Nigdy nie czułam czegoś takiego- jakby czas zatrzymał się w miejscu. Był namiętny, nachalny a z drugiej strony taki delikatny. Przy Nicku nigdy tak się nie czułam. Neymar sprawił, że odniosłam wrażenie, jakby to był mój pierwszy pocałunek...


****************************************
Moim zdaniem, nudny, beznadziejny, denny, oklepany. 
Ale mam nadzieję, że wam się spodobał :)
Dziękuję wszystkim za miłe słowa w komentarzach! One naprawdę pomagają :*
Gdybyście mogli, to piszcie czasami jaki macie pomysł na następny rozdział, 
albo czy byście coś zmienili, czasami po prostu brakuje mi pomysłów XD
 Pamiętajcie KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ !
Tak samo jak ostatni: 9 komentarzy i następny rozdział c:
Anonimy podpisujcie się! ;*

sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 6

Odłożyłam telefon i poszłam spać. Nie mogłam zasnąć przez bardzo długi czas. Gdy już zasnęłam to zaraz się budziłam. To była koszmarna noc. Wstałam po 7 i poszłam zrobić sobie kawę. Zapaliłam papierosa i napisałam do Neymara:
Dzisiaj nie dam rady się spotkać, ponieważ źle się czuję i muszę poszukać w końcu pracy. Innym razem :)
Ok, teraz mam go z głowy. Poszłam po laptopa do sypialni i wróciłam do salonu. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam na zegarek, było przed 8. Kogo do mnie niesie o tej godzinie? Podeszłam do drzwi i spojrzałam w wizjer. Kurwa to był On. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi.
-Hej, co cię do mnie niesie?
-Hej. Napisałaś, że się źle czujesz więc pomyślałem, że przyjdę do ciebie- podszedł do mnie i dał buziaka w policzek.
-Tak, ale nie musisz ze mną siedzieć. Nic mi się nie stanie raczej.
-Tak, ale lepiej siedzieć z kimś niż samemu- uśmiechnął się do mnie i poszedł usiąść na kanapę. Spojrzał na komputer i zrobił zdziwioną minę po czym spojrzał na mnie i zapytał:
-Czy ty szukasz pracy jako układacz spadochronów?
-Tak- uśmiechnęłam się do niego i poszłam zapalić.
-Interesujesz się tym?
-Od piętnastego roku życia. Gdy miałam szesnaście lat zrobiłam swój pierwszy skok i zawsze gdy miałam trochę pieniędzy szłam na skoki. Całe weekendy spędzałam na lotnisku a gdy nie miałam ochoty skakać to układałam spadochrony i przy okazji zarabiałam trochę pieniędzy. To była taka moja odskocznia od wszystkiego.- powiedziałam a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Odwróciłam się, żeby Brazylijczyk mnie nie widział.
-Nie wiedziałem, że dziewczyny lubią takie rzeczy. Wiesz znajomy mojego ojca ma takie lotnisko i może uda mi się załatwić ci jakąś pracę.
Tylko nie to, nie chcę pomocy od niego. W dodatku załatwi mi pracę i będzie mnie odwiedzał, wiedział kiedy mam wolne. Nie, poszukam sobie czegoś sama.
-Dziękuję ci, ale nie chcę sprawiać ci kłopotu. Znajdę sobie coś.
-Żaden kłopot. Zaraz zadzwonię i się popytam.
Nie dał mi nic odpowiedzieć bo już rozmawiał ze swoim ojcem. Ja potrzebowałam zapalić. Czy ja mam napisane na czole SIEROTA BOSKA? Czy w jego mniemaniu nie dam sobie rady? Czy znalezienie pracy to takie trudne w tych czasach? Przecież mam internet i telefon więc dałabym sobie radę. Z zamyśleń wyrwał mnie Neymar.
-Mamy się udać jak najszybciej na lotnisko. Mam adres więc idź się ubrać i jedziemy.
-Ok.
Spaliłam papierosa do końca i poszłam się ubrać. Jest ciepło więc ubrałam to:
Pomalowałam się szybko i poszłam do Neya.
-Ślicznie wyglądasz.- powiedział patrząc mi w oczy.
-Ty też niczego sobie.
Wyłączyłam komputer, zamknęłam dom i poszliśmy do auta. Neymar otworzył mi drzwi po czym szybko zajął miejsce kierowcy. Przez całą drogę rozmyślałam nad tym dlaczego akurat on, sławny piłkarz, zainteresował się moją osobą? Dlaczego tak mi pomaga i to w dodatku bezinteresownie? Z zamyśleń wyrwał mnie Brazylijczyk:
-Jesteśmy już na miejscu- uśmiechnął się do mnie a ja tylko to odwzajemniłam.
Serce biło mi niemiłosiernie. Zawsze przed jakąkolwiek rozmową w sprawie pracy czy nawet jakąkolwiek inną rozmową cholernie się stresowałam. Sama nie wiem czemu. Taka moja popierdolona natura, bo inaczej nazwać jej nie mogę. Poznałam Diego. Tak właśnie nazywał się mój pracodawca. Mężczyzna około trzydziestki, umięśniony, zadbany. Całkiem miło mi się z nim rozmawiało. Jak widać nie miałam się czego bać. Rozmawiałam z nim o tym co robiłam w Polsce. Powiedziałam mu że nigdy wcześniej nie pracowałam na żadnej strefie czy nawet jako kasjerka w sklepie. Opowiedziałam mu od kiedy interesuję się tym i jakie doświadczenie w tym wszystkim mam. Powiedziałam również, że mam papierek do układania spadochronów zapasowych. To jest moja pierwsza praca, z której bardzo się cieszę. Powiedział mi, że mam się zjawić jutro o godzinie 10 i sprawdzi mnie jak układam spadochrony. Oprowadził mnie po lotnisku, powiedział gdzie co jest. To by było na tyle. Teraz mam czas wolny wiec postanowiłam podziękować Neymarowi i zostać chwilę na lotnisku. Wyszliśmy na tak zwany start i zaczęłam rozmowę:
-Po raz kolejny chciałam ci podziękować. Za to, że pomogłeś mi w znalezieniu pracy i naprawdę z całego serca chciałam ci podziękować i przeprosić, mimo że już to zrobiłam za to jak pomogłeś mi w tedy gdy się upiłam.
-Nie masz za co dziękować i przepraszać. Chyba każdy na moim miejscu by ci pomógł gdyby tylko mógł i nie mówię tu tylko o tamtej sytuacji, ale również w tej z pracą. Jedynie co chciałbym w zamian to całusa w policzek- powiedział to patrząc mi w oczy i na samym końcu szczerze się uśmiechając.
No co miałam zrobić? Jedynie tak mogłam mu się odwdzięczyć. Dałam mu tego całusa i zaczęliśmy razem chodzić po lotnisku. Poszliśmy usiąść na ławkę, która była chyba zapomniana. Była na uboczu lotniska. Usiadłam i zaczęłam się rozglądać. Ja pierdole. Tylko nie to. W tym momencie spojrzał si ę na mnie. Chyba przymrużał oczy, ale nie jestem pewna bo już łzy zaczęły napływać mi do oczu.
-Coś się stało? Cała jesteś blada.
Nic mu nie odpowiedziałam. Nie mogę w to uwierzyć. Co on tu robi? Ostatni raz widziałam go w Polsce. Cały Nick. Zawsze musi wpakować się w moje życie z buciorami. Zaczęłam biec, ale nic nie widziałam przez te cholerne łzy. Zapewne przyleciał tu bo w Polsce był za bardzo spalony. Co się dziwić? Non stop widziałam jak handluje narkotykami i nie krył się z tym. Słyszałam jak ktoś za mną biegnie więc resztkami sił zaczęłam biec szybciej. Na nic moje starania bo Neymar mnie dogonił ale nie ma co się dziwić, skoro jest piłkarzem.
-Co się stało?!- zapytał z troską i jednocześnie z przerażeniem w głosie.
**************************************
Dam, dam daaaaam.
Witam po cholernie długiej przerwie. Jak wiecie miałam zacząć pisać bloga gdy będzie odpowiednia ilość komentarzy, ale mam kiepskie momenty od dłuższego czasu a pisanie bloga bardzo mi pomaga. Pozapraszałam kilka osób i cieszę się, że część z nich przybyła tutaj. Mam nadzieję, że zostaną na dłużej. 
Mam do was jedną prośbe zostawiajćie po sobie ślad w postaci komentarza. Wiem, że już się powtarzam, ale to naprawdę motywuje. Zróbmy tak. 9 komentarzy i jest następny rozdział. Mam nadzieję, że dacie radę! Do następnego! <3
















poniedziałek, 15 czerwca 2015

Zawieszenie bloga

Zawieszenie bloga.

Z przykrością informuję, że zawieszam bloga na czas nieokreślony. Prosiłam o pozostawianie komentarzy, ale nikt tego nie robi oprócz poszczególnych osób, którym z całego serca dziękuję. Jest naprawdę dużo wyświetleń, ale jednak komentarze to komentarze. Skąd mam wiedzieć, że nie weszliście tu przypadkiem i zapisało się wyświetlenie. Przywrócę bloga, pod jednym warunkiem. Proszę o 13 komentarzy pod tym postem i 10 pod ostatnim rozdziałem. Tylko tyle, albo aż tyle. Kolejny rozdział już gotowy i mam nadzieję, że będę mogła się nim z wami podzielić. Do (mam nadzieję) następnego :)

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 5

Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że światło w kuchni się pali. Automatycznie zatrzymałam się. Zapewne to był Neymar, ale jak ja mu spojrzę w oczy? Wczorajszy dzień był koszmarny, moje zachowanie, to jak się upiłam.. Co się z tobą dzieje Max? Co się z tobą dzieje.. Musisz się wziąć w garść. Zaczęłam iść w kierunku światła. Ney patrzył przez okno w kuchni. Był zamyślony. Podeszłam do niego i sama nie wiem czemu, ale poczułam, że muszę się do niego przytulić. Objęłam go od tyłu i zaczęłam mówić:
-Dziękuję ci i przepraszam za wczorajszy dzień. Miałam chwilę załamania. Naprawdę z całego serca dziękuję ci za to, że mimo mojego zachowania i to jak cię wyprosiłam, że jednak postawiłeś na swoim i przyszedłeś, pomogłeś mi. Gdyby nie ty to nie wiem jakby to się skończyło- powiedziałam to ze smutkiem w głosie a oczy stały się szklane. Neymar odwrócił się i przytulił mnie mocniej.
-Nie ma za co. Po tym jak mnie wczoraj wyprosiłaś chodziłam po mieście i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wiesz nie miałem w życiu takich sytuacji jak ta wczorajsza, ale dała mi ona dużo do myślenia. Jakie ludzie mogą mieć problemy a jak potrafią je tuszować. Chciałem jechać do domu, ale postanowiłem złagodzić sytuację i poprawić ci humor, więc pomyślałem, że pizza to dobry pomysł. Nie myślałem, że zastanę cię w takim stanie. Nie mogłem w to uwierzyć, że taka osoba jak ty potrafi zrobić coś takiego.  Strasznie byłem na siebie zły, że wtedy wyszedłem i zostawiłem cię samą, ale stało się. Czasu nie cofnę. Jedynie mam nauczkę na przyszłość- powiedział to ze smutkiem na twarzy a ja zaczęłam płakać. Jak ja mogę ranić tak ludzi? Jestem do niczego.- Hej, czemu płaczesz?
-Przepraszam. Przepraszam, że sprawiłam ci tyle smutku, że obwiniasz się za to co wczoraj się wydarzyło. Proszę cię, nie bądź smutny i nie obwiniaj się, bo to wszystko moja wina- zaczęłam jeszcze bardziej płakać, a Ney mnie przytulił jeszcze mocniej. Staliśmy tak dłuższą chwilę. W końcu postanowiłam iść zapalić.- Muszę zapalić a ty jak chcesz możesz iść do domu odpocząć, odświeżyć się.
-Wolałbym zostać z tobą. Później pojadę do domu.
-W takim razie chodź to dam ci ręcznik i pójdziesz się umyć a ja przygotuję ci miejsce do spania- nie czekając na odpowiedź poszłam do pokoju wyciągnąć z kartonu ręcznik.
Neymar poszedł do łazienki a ja pościeliłam mu łóżko po czym poszłam do kuchni zrobić sobie kawy. Czekając, aż woda się zagotuje poszłam po telefon do salonu. Jak na złość rozładował się, ale telefon Neya był w kuchni na parapecie. Sprawdziłam godzinę i zobaczyłam kilka nieprzeczytanych wiadomości. Powiem mu o nich gdy wyjdzie spod prysznica. Zalałam kawę i usiadłam na krześle. Nagle niejaka Bruna zadzwoniła do Neymara. Wiem, że nie powinno się odbierać cudzych telefonów, ale chciałam powiedzieć tylko, że Brazylijczyk będzie niedługo w domu. Odebrałam i słyszałam tylko krzyki jakiejś kobiety:
-No łaskawie odebrałeś bo na SMS nie odpowiadasz! Gdzie ty się podziewasz?! Wiesz, która jest godzina?! Martwię się o ciebie! Mieliśmy iść na zakupy wczoraj, ale nawet nie poinformowałeś mnie, że ciebie nie będzie! Musiałam iść sama! Wiesz jak mnie nogi bolały?!-chciała coś jeszcze powiedzieć, ale jej nie dałam dokończyć.
-Przepraszam, ale Neymar się kąpie. Z tej strony Max. Jestem znajomą Neymara, wczoraj się źle czułam i poprosiłam go aby ze mną został. Niedługo będzie w domu. Jeszcze raz przepraszam. Przekaże mu aby zadzwonił do pani od razu jak wyjdzie z łazienki.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Zajebiście teraz przeze mnie będzie miał nieprzyjemną rozmowę ze swoją dziewczyną. Usłyszałam, ze Ney wychodzi z łazienki. Położyłam telefon na stole.
-Ney dzwoniła twoja dziewczyna Bruna. Była cholernie zła na ciebie, ze nie dałeś jej żadnego znaku życia i że musiała iść wczoraj na zakupy sama. Przepraszam, że odebrałam. Wiem, że nie powinnam ale chciałam powiedzieć, że jesteś cały i zdrowy i że niedługo będziesz w domu.
-Kompletnie o niej zapomniałem, ale jak poszła raz na zakupach beze mnie to korona z głowy jej nie spadła jak widać. Dziękuję ci, że pozwoliłaś mi się umyć u ciebie.
-Nie ma sprawy. Przynajmniej mogłam się w jakiś sposób choć trochę odwdzięczyć.. A teraz oddzwoń do niej, albo najlepiej jedź i wyjaśnij sobie z nią wszystko.
Upiłam łyk kawy i poszłam po papierosa. Został mi tylko jeden a o tej godzinie raczej żaden sklep nie jest otwarty. No nic później będę się tym przejmować, teraz muszę zapalić i odreagować to wszystko. Wyszłam na balkon i słyszałam jak Neymar rozmawia przez telefon. Co chwila podnosił głos. Chyba rozmawiał z tą całą Bruną. Cholernie mi głupio, wstyd za samą siebie. Po raz kolejny dałam plamę. Czy ja nie mogę zrobić choć raz coś czego nie spieprzę? Wątpię w to. Pechowa 13 zawsze musi mieć przecież pecha.  Skończywszy palić poszłam naładować telefon. Postanowiłam zacząć rozpakowywanie kartonów z rzeczami do łazienki.  Po jakiś 30 minutach męczarni znalazłam wagę. Postanowiłam sprawdzić ile przytyłam od ostatniego miesiąca. Pięknie przytyłam 5 kilogramów. Już schodziłam z wagi gdy Ney wszedł do łazienki.
-Już skończyłem. Trochę długo mi zeszło ale na szczęście to już koniec. I co ile ważysz?
-O wiele za dużo. Co masz na myśli mówiąc "na szczęście to już koniec"?
-Zerwałem z nią. Powinienem zrobić to już dawno temu, ale jakoś dopiero teraz dojrzałem do tej decyzji. Powiesz mi ile czy mam sam sprawdzić?
-Wiesz, że powinieneś spotkać się z nią i porozmawiać a nie przez telefon robić takie rzeczy?
-Wiem, ale w przypływie emocji jakoś tak wyszło.. To co z tą wagą?
-Możemy się umówić, że jak powiem ci ile ważę to spotkasz się z nią i porozmawiasz?
-No ok.
-W takim razie ważę 53 kilo.-skłamałam patrząc mu prosto w oczy. Przecież jak mu powiem moją prawdziwą wagę to będzie mnie zmuszał do jedzenia a tego nie chcę. Chyba nikt tego nie chce.
-Powiedzmy, że ci wierzę, ale jak na moje to brakuje ci dużo to takiej wagi. No ale nie będę na razie wnikał.
-Chciałeś się zdrzemnąć. W salonie masz pościel więc idź się przespać a po tym spotkasz się z Bruną. Ja w tym czasie dokończę rozpakowywanie.
-Masz rację. Cyba powinienem się zdrzemnąć.
Neymar poszedł do salonu a ja dokończyłam rozpakowywanie. W niecałą godzinę rozprawiłam się z łazienką. Słyszałam jak Ney chrapie dosyć głośno. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Choć na chwilę może odpocząć ode mnie. Przypomniało mi się, że spakowałam papierosy z Polski. Poszłam do pokoju i z mojej walizki wyciągnęłam niebieskie viceroye i poszłam na balkon. Dawno ich nie paliłam, ale nie ma to jak przypomnieć sobie stary dobry smak. Weszłam do salonu ale momentalnie zrobiło mi się słabo, więc wróciłam na balkon. Od razu zrobiło mi się lepiej. Usiadłam na poduszce i patrzyłam w gwiazdy. Zaczęłam analizować swoje dotychczasowe życie, to ile popełniłam błędów, ile razy zawiodłam najbliższych, ile razy ich zraniłam. Chyba na palcach u rąk mogę policzyć wszystkie dobre rzeczy jakie w moim życiu zrobiłam. Poczułam jak ktoś przykrywa mnie kocem. To był brazylijczyk.
-A ty nie śpisz?
-Obudziłem się jakąś godzinę temu. Poleżałem trochę i zacząłem cię szukać. Nigdzie w domu cię nie było więc postanowiłem sprawdzić balkon i zgadłem.
-To ja już tu tyle siedzę?- zapytałam sama siebie. Sięgnęłam po papierosa i zapaliłam.
-Wygląda na to, że tak- uśmiechnął się i poszedł do salonu po czym wrócił z telefonem- Jest 6.47 więc może jakieś śniadanie?
-Ja nie jestem głodna, ale jak ty jesteś to w lodówce powinno coś być.
-O nie. Tak się bawić nie będziemy, od wczoraj nic nie jadłaś więc czas najwyższy coś zjeść. Pójdę zrobić kanapki a ty mi pomożesz.
-Ale ja naprawdę nie jestem głodna, co najwyżej kawy się napiję..
-Kawa z kanapkami? Dobry pomysł! Chodź- wyciągnął rękę w moją stronę. Złapałam ją i poszłam za nim do kuchni.
Wyciągnęłam deskę do krojenia i chleb. Ney wyciągnął coś z lodówki a ja wstawiłam wodę na kawę. Zalałam kubki wrzątkiem a on skończył robić kanapki. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Ja zjadłam jedną kanapkę i byłam najedzona a brazylijczyk zjadł resztę. Pijąc kawę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Postanowiłam iść zapalić ale przed tym powiedziałam do niego:
-Powinieneś iść spotkać się z tą całą Bruną czy jak jej tam.
-Wiem, ale nie chcę jej widzieć. Wolę zostać z Tobą- mówił patrząc mi w oczy.
-Neymar naprawdę było mi miło spędzić cały wczorajszy dzień z tobą, ale powinieneś iść pozałatwiać swoje sprawy, spotkać się z rodziną czy znajomymi. Ja za to mam do rozpakowania kartony a chcę to dzisiaj skończyć. Więc idź już- co miałam powiedzieć? Zostań ze mną i pomóż mi rozpakować kartony? Lepiej żeby poszedł. Dla niego i dla mnie.
-Skoro nie chcesz żebym został to pójdę- powiedział to ze smutkiem a zarazem rozbawieniem w głosie.
-Nie chodzi o to, po prostu już idź i pogadaj ze swoją dziewczyną bo mam wyrzuty sumienia i naprawdę chcę dzisiaj skończyć to pieprzone rozpakowywanie- powiedziałam z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
-Po pierwsze to spotkać się co najwyżej z BYŁĄ dziewczyną a po drugie to nie masz za co się obwiniać i bądź spokojna- powiedział i podszedł do mnie.
-Jestem spokojna, naprawdę idź już
-Okej, ale mam nadzieję, że jutro się spotkamy?
-Być może.
-Żadne być może. Będę u ciebie o 9. Do zobaczenia- Powiedział po czym dał mi buziaka w policzek a ja odpowiedziałam mu ciche pa.
Brazylijczyk poszedł a ja poszłam na papierosa. Spaliłam i zaczęłam rozpakowywać kartony do kuchni, następnie do salonu, mojego pokoju i przedpokoju. W między czasie wypaliłam cała paczkę papierosów. Poszłam do kuchni po mój -już naładowany telefon- i okazało się, że jest po 23. Kiedy ten czas tak szybko zleciał? No nic, poszłam do łazienki i po 15 minutach położyłam się do łóżka. Sprawdziłam facebooka i odkładając telefon dostałam sms od Neya:
Mam nadzieję, że już rozprawiłaś się z tymi "pieprzonymi" kartonami. Ubierz się jutro ładnie. Dobranoc ;)
Ciekawe po co mam się jutro ładnie ubrać. Z resztą ja jutro nigdzie nie idę. Będę udawać, że nie ma mnie w domu. Odpisałam mu:
Dobranoc :)
Krótko, zwięźle i na temat. Odłożyłam telefon i poszłam spać...
*******************
A więc tak. Cieszę się, że jest tak dużo wyświetleń, ale pozostawiajcie po sobie ślad. Piszcze jakieś kropki, przecinki, serduszka, albo czy wam się podoba , co byście zmienili na moim miejscu itp. Komentarze motywują bardziej niż wyświetlenia. Jeżeli nic się nie zmieni w tej kwestii to chyba zawieszę albo usunę bloga :/
Więc pamiętajcie KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ !
P.S. Zostawiajcie komentarze pod wcześniejszymi rozdziałami. Z góry dziękuję! :)

piątek, 29 maja 2015

Rozdział 4

-To ja cię proszę żebyś poszedł już sobie. Dziękuję ci za odwiedziny i za mile spędzony czas, ale naprawdę idź już. Błagam cię.
W oczach miałam coraz więcej łez. Wstałam i zakluczyłam drzwi, aby Neymar nie mógł wejść do środka. Zaczęłam szukać czegoś ostrego, ale przecież nie rozpakowałam kartonów, więc nic tu nie ma oprócz szczoteczki, kosmetyków, pasty do zębów i szczotki. Po prostu zajebiście. Lepiej być nie mogło. Kucając przypomniałam sobie, że przecież mam długopis w spodniach. Sama nie wiem czemu nie spakowałam go do piórnika. Ale mniejsza z tym. Rozkręciłam go i wyprostowałam sprężynkę. Wyprostowałam rękę i zrobiłam parę kresek na nadgarstku. Poczułam cholerną ulgę. Uspokoiłam się trochę. Ney chyba już sobie poszedł, bo go nie słyszę. Postanowiłam iść zapalić. Otworzyłam drzwi i zauważyłam, że siedzi on na podłodze.
-Co się stało?- słyszałam troskę w jego głosie.
-Nic, czemu tu siedzisz? Powiedziałam ci, żebyś sobie poszedł. Wszystko jest w porządku.
-Czemu to zrobiłaś?!- powiedział to podnosząc moją lewą rękę. Słyszałam przerażenie w jego głosie. Co mam mu powiedzieć? Że gdy to robię to uspokajam się? Że jest lepiej? Przecież on wie lepiej. Czułam jak łzy lecą mi po policzkach.
-Co cię to interesuje?- głowę spuściłam na dół. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać
Neymar uniósł moją głowę, łapiąc za podbródek i powiedział po cichu patrząc mi głęboko w oczy:
-Bo się o ciebie martwię.
-Nie masz o co.
Po moich policzkach spływało jeszcze więcej łez. Wyrwałam rękę z jego mocnego uścisku i poszłam jak gdyby nigdy nic do przedpokoju. Otworzyłam drzwi i powiedziałam, żeby wyszedł. Wahał się dość długą chwilę, ale w końcu poszedł. Gdy wyszedł chwyciłam paczkę papierosów i poszłam na balkon. Wypaliłam 6 papierosów płacząc jak głupia. Za dużo myślę, ale taka już jestem i nic na to nie poradzę. Nie mam już siły udawać szczęśliwą. Nie mam też siły rozpakowywać tych pieprzonych kartonów. Muszę się czegoś napić. Wzięłam portfel z torebki, klucze, papierosy i poszłam do sklepu. Kupiłam 2 butelki whisky i 2 paczki papierosów tak na wszelki wypadek. Puściłam muzykę  i zaczęłam moje jakże wspaniałe popołudnie. Po niecałej godzinie pierwsza butelka nadawała się do kosza. Zaczęłam pić kolejną. Po jakiś 30 minutach butelka była w połowie pusta. Czułam, że jestem już trochę pijana. Trochę bardzo. Wypaliłam kolejną paczkę papierosów i nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Kto to może do jasnej cholery być? Neymarowi powiedziałam, żeby poszedł, uszanował moją decyzję i chyba nie wróci. A jak to właścicielka mieszkania? Co powie jak zobaczy mnie w takim stanie? No nic. Już chyba nie może spotkać mnie nic gorszego. W najgorszym scenariuszu stracę mieszanie. Ale przynajmniej nie będę miała dużo do pakowania. Podeszłam do drzwi i nie patrząc w wizjer otworzyła je. Zobaczyłam Neymara. Jednak nie uszanował mojej prośby. W ręcach trzymał dużą pizze. Przez sam zapach chciało mi się wymiotować.
-Co ty tu robisz?- zapytałam ledwo trzymając się na nogach.
-Czy ty piłaś? Boże dziewczyno nie rób tego! Nie sama bo..
-Bo co?- nie dałam mu dokończyć. Czy ja potrzebuję jakiegoś specjalnego pozwolenia na cokolwiek?
-Bo się o ciebie martwię.
-Już to mówiłeś. Z resztą to jest dziwne, bo przecież się nie znamy.
-To może powiem to inaczej. Nie chcę, żebyś sama piła, bo boję się, że sobie coś zrobisz a tego bym nie chciał.
-A co byś chciał? Żebym dzwoniła do ciebie i pytała o pozwolenie, żeby się napić czy zapalić?
-Nie o to mi chodzi. Ale możesz do mnie dzwonić jak będziesz miała takie pomysły.
-Jakie?
-Picie czy cięcie się na przykład.
-W życiu nie dostajesz tego czego chcesz- powiedziałam to uśmiechając się, a po moim policzku spłynęła mimowolnie łza. Ile razy jeszcze będę płakać tego dnia? Bo niemożliwe jest to, że to jest ostatnia łza w tym dniu.
-Wiem o tym doskonale, ale mimo to proszę cię. Jak będziesz miała ochotę to znów zrobić, to zadzwoń, albo napisz sms. Proszę cię.
-Okej. A więc po co tu przyszedłeś?
-Jak widzisz, mam tu dosyć sporą pizze, którą sam nie zjem, więc czy zechciałabyś mi pomóc?-powiedział to już z uśmiechem.
-Tak się składa, że nie jestem głodna.
Neymar ignorował mnie. Położył jedzenie na stole i poszedł do kuchni po talerze. Położył je obok dużego kartonu z pizzą i wziął butelki do kuchni. Jedną wywalił do śmieci a z drugiej wylał resztę do zlewu, po czym zrobił to samo co z poprzednią. Patrzyłam z obojętnością na twarzy na to co robi. Gdy otworzył karton, zebrało mi się na wymioty i żeby nie zwymiotować poszłam szybko na balkon zapalić. To co robi jest bardzo miłe z jego strony, ale czy on tego nie robi na pokaz? Sama już nie wiem. Wszytko co robią, bądź mówią ludzie biorę na dwa razy. Już taka jestem. Jestem osobą, która nikomu nie ufa, osobą która jest całkiem sama. Nie ma nikogo, komu może się zwierzyć. Nagle poczułam zapach pizzy. Neymar otworzył balkon i patrzył jak palę nie odrywając wzroku ode mnie. Nie wytrzymałam. Czułam jak zaraz zwymiotuję. Wywaliłam papierosa przez balkon i  pobiegłam do łazienki. Nie musiałam długo czekać jak mój gość będzie obok mnie. Trzymał mi włosy żebym nie ubrudziła ich od wymiocin. Spędziłam w toalecie niecałe 20 minut. Przez cały ten czas Ney był ze mną. Gdy wreszcie skończyłam nie miałam już na nic siły. Poczułam jak brazylijczyk bierze mnie na ręce i kładzie do łóżka. Nie byłam w stanie powiedzieć nic innego oprócz cichego dziękuję. W odpowiedzi zobaczyłam tylko jego uśmiech.
-Spokojnej nocy. Dobranoc- powiedział chyba z uśmiechem. Zamknął drzwi a ja odpłynęłam w krainę snów.
W nocy obudziłam się cała zalana potem. Chciałam sprawdzić, która jest godzina, ale telefon został w salonie. W pokoju śmierdziało niemiłosiernie. Obok łóżka zauważyłam jakąś miskę, którą musiał przynieść Ney gdy już spałam. Wstałam i podeszłam do okna. Wszędzie na ulicach było ciemno. Jedynie gdzieniegdzie na chodnikach były jasne punkty, które tworzyły światła z lampy. Patrzyłam tak chwilę przez okno i postanowiłam je wreszcie otworzyć. Poszłam do łazienki aby się szybko umyć. Tak, orzeźwiający prysznic to jest to czego mi trzeba. Umyłam się porządnie i przy okazji umyłam włosy. Wytarłam się i postanowiłam poszukać jakiś dresów w kartonach. Wyszłam owinięta w ręcznik i zaczęłam poszukiwania. Nie musiałam męczyć się długo bo otworzyłam pierwszy lepszy karton i znalazłam moje ulubione czarne dresy. Ubrałam je szybko i poszukałam jakiejkolwiek bluzki byle by mieć coś ubrane. Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że światło w kuchni się pali...
*************
Zgodnie z obietnica wstawiam kolejny rozdział w weekend. Życze miłego odbioru. I pamięta KOMENTUJESZ- MOTYWUJESZ ;)

czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 3

Skończywszy palić zauważyłam, że Neymar zbliża się do klatki od mojego bloku. Co on tu robi? Zeskoczyłam szybko z parapetu i pobiegłam do łazienki umyć zęby. Usłyszałam pukanie do drzwi, serce zaczęło mi szybciej bić. Sama nie wiem czemu. Może dlatego, że wyglądam jak śmierć na urlopie. Otworzyłam brązowe drzwi i zauważyłam, że Neymar trzyma bukiet czerwonych róż.
-To dla ciebie. Jak się czujesz? Wyglądasz strasznie- powiedział po czym dał mi buziaka w policzek
-Dziękuje ci bardzo, są pięknie- powiedziałam z uśmiechem i chyba z lekko różowymi policzkami- Dziś jest o wiele lepiej niż wczoraj.
-To dobrze. Jadłaś już może śniadanie?
-Tak- skłamałam. Nie mam ochoty nic jeść, może później zjem.
-Na pewno? Paliłaś?
-Tak, paliłam i jadłam kanapki z szynką.
-Powiedzmy, że ci wierzę. Długo palisz?- zapytał i otworzył okno w kuchni na oścież.
-Kilka lat..
-Ile?
-Cztery prawie pięć lat..
-To ile ty masz lat? Nie wyglądasz na dwadzieścia parę lat.
-Mam osiemnaście lat i jakoś tak wyszło..- powiedziałam a w moich oczach zaczęły się zbierać łzy z powodu bolesnych wspomnień. Odwróciłam się i poszłam po papierosa, otworzyłam balkon i zapaliłam. Po policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko wytarłam aby Ney jej nie zauważył.
-Powiedziałem coś nie tak?- zapytał ze smutkiem na twarzy.
-Nie. Po prostu powróciły wspomnienia. Ale jest już ok. Napijesz się czegoś?- zapytałam, aby zmienić temat.
-Kawy jeśli można- uśmiechnął się.
 Spaliłam do końca papierosa i poszłam do kuchni wstawić wodę na kawę.
-Pijesz parzoną czy rozpuszczalną?
-Rozpuszczalną poproszę.
Zalałam kawy wrzątkiem i zajęłam miejsce naprzeciwko brazylijczyka.
-A więc, co cię do mnie sprowadza?
-Chciałem sprawdzić jak się czujesz. I mam do ciebie jeszcze jedno pytanie..
-Jakie?-spytałam ze zdziwienie, bo nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
-Wiem, że nie powinno się pytać kobiet o takie rzeczy, ale zaryzykuję. Ile ważysz? Wiesz wczoraj jak cię podnosiłem to wydałaś mi się strasznie lekka.
Nie wiem co odpowiedzieć. Nie spodziewałam się takiego pytania z jego strony. Co mam mu powiedzieć? Że mam dosyć sporą niedowagę? Nie, nie powiem mu tego, to jest moja sprawa. Jak dla mnie ta waga jest idealna i niech tak pozostanie.
-Po prostu wczoraj nic nie jadłam i to pewnie dlatego.
-Dlaczego?
-Jakoś tak wyszło. Dopiero mieszkam tu od niedawna, co pewnie się domyśliłeś po kartonach, które są wszędzie, i wyszłam pozwiedzać okolicę z zamiarem zjedzenia obiadu w jakiejś knajpce, ale stało się to co się stało i dlatego wydawałam ci się leciutka.- powiedziałam mu w sumie prawdę.
-Hmm a więc w związku z tym, że chciałaś pozwiedzać okolicę i zjeść jakiś obiad to zapraszam cię na dzień zwiedzania i zjedzenia pysznego obiadu niedaleko twojego domu.
To bardzo miłe z jego strony, ale nie czuje się na siłach, żeby dzisiejszy dzień spędzić na zwiedzaniu. Zresztą muszę w końcu rozpakować te kartony, które walają się po całym mieszkaniu..
-Dziękuję ci za propozycję, ale dzisiaj chciałam wreszcie rozpakować te kartony, żeby mieć wreszcie to z głowy.
-To może pomogę ci?- zapytał z uśmiechem na twarzy i zarazem nadzieją, że się zgodzę? Nie. Przecież słynny piłkarz ma ważniejsze rzeczy na głowie niż spędzenia dnia z taką osobą jak ja i pomocą w rozpakowywaniu kartonów.
-A czy ty przypadkiem nie masz dzisiaj jakiegoś treningu?
-Tak się składa, że cały tydzień mam wolny od treningów i nie mam co ze sobą zrobić.
-W takim razie będzie mi bardzo miło- odpowiedziałam, po czym poszłam włączyć moją ulubioną płytę Linkin Park, żeby się uspokoić i zacząć to pieprzone rozpakowywanie z uśmiechem.
-Słuchasz takiej muzyki?
-No tak, a co?
-Nic, nic. Po prostu nie spodziewałem się tego po tobie.
-No widzisz, cicha woda brzegi rwie. Możesz zacząć od tego kartonu, a ja pójdę się szybko przebrać- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź poszłam do sypialni przebrać się i uczesać. Postanowiłam ubrać się w to:

Włosy uczesałam w wysoki kucyk i poszłam do mojego gościa.
-Pięknie wyglądasz- powiedział patrząc w moje oczy.
-Ty też niczego sobie- odpowiedziałam po czym wzięłam papierosa i szłam w kierunku balkonu.
-Znowu? Przecież przed chwilą paliłaś.
-Jakie znowu? Paliłam jakieś pół godziny temu.- powiedziałam i poszłam na balkon.
Paląc patrzyłam jak Neymar męczy się z otwarciem kartonu. Zaśmiałam się pod nosem i postanowiłam mu pomóc. Idąc do niego zakręciło mi się w głowie. Ney musiał to zauważyć ponieważ od razu podbiegł do mnie i pomógł mi usiąść na kanapie. Widziałam na jego twarzy lekkie przerażenie i troskę. Zapytał czy wszystko ok. Mimo że w głowie jeszcze trochę mi się kręciło to powiedziałam, że tak. Chwilę jeszcze posiedziałam i poszłam otworzyć ten karton. Sięgając po nóż zauważyłam, że trzęsą mi się ręce. Zauważyłam również, że nie mam ubranej bluzy i widać wszystkie blizny na rękach. Poszłam szybko do pokoju i zaczęłam szukać w kartonach jakiegoś bolerka. Klnęłam pod nosem bo nie mogłam niczego znaleźć. W końcu coś znalazłam. Ubrałam to szybko i wychodząc z pokoju natknęłam się na Neya. Ogólnie to jestem wielką niezdarą i jak to ja musiałam potknąć się o nogi i wpadłam na niego. Jestem ciekawa ile razy w ciągu tego dnia jeszcze na niego wpadnę. Popatrzyliśmy sobie w oczy i przypomniał mi się mój były. W oczach zaczęły zbierać się łzy więc pobiegłam szybko do łazienki nie zwracając uwagi co pomyśli sobie mój gość. Zamknęłam się w łazience, oparłam o drzwi i zaczęłam łkać. Tak samo on patrzył mi w oczy. Nie mogę o nim zapomnieć. Nadal go kocham, ale nie mogę z nim być bo wyrządził w moim życiu wiele szkód. Za bardzo cierpiałam będąc z nim. Z zamyśleń wyrwał mnie Neymar:
-Co się stało?
-Nic, po prostu uświadomiłam coś sobie. Lepiej będzie jak już pójdziesz.
-Nigdzie nie pójdę, nie zostawię cię w takim stanie. Wyjdź z łazienki i porozmawiajmy. Proszę cię.
-To ja cię proszę żebyś poszedł już sobie. Dziękuję ci za odwiedziny i za mile spędzony czas, ale naprawdę idź już. Błagam cię..
-----------------------------------------------
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ ! :)
Mam nadzieję, że podoba wam się. Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale miałam urwanie głowy. Być może uda mi się dodać kolejny rozdział w weekend, ale nie obiecuję. Do następnego ;)