sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 6

Odłożyłam telefon i poszłam spać. Nie mogłam zasnąć przez bardzo długi czas. Gdy już zasnęłam to zaraz się budziłam. To była koszmarna noc. Wstałam po 7 i poszłam zrobić sobie kawę. Zapaliłam papierosa i napisałam do Neymara:
Dzisiaj nie dam rady się spotkać, ponieważ źle się czuję i muszę poszukać w końcu pracy. Innym razem :)
Ok, teraz mam go z głowy. Poszłam po laptopa do sypialni i wróciłam do salonu. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam na zegarek, było przed 8. Kogo do mnie niesie o tej godzinie? Podeszłam do drzwi i spojrzałam w wizjer. Kurwa to był On. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi.
-Hej, co cię do mnie niesie?
-Hej. Napisałaś, że się źle czujesz więc pomyślałem, że przyjdę do ciebie- podszedł do mnie i dał buziaka w policzek.
-Tak, ale nie musisz ze mną siedzieć. Nic mi się nie stanie raczej.
-Tak, ale lepiej siedzieć z kimś niż samemu- uśmiechnął się do mnie i poszedł usiąść na kanapę. Spojrzał na komputer i zrobił zdziwioną minę po czym spojrzał na mnie i zapytał:
-Czy ty szukasz pracy jako układacz spadochronów?
-Tak- uśmiechnęłam się do niego i poszłam zapalić.
-Interesujesz się tym?
-Od piętnastego roku życia. Gdy miałam szesnaście lat zrobiłam swój pierwszy skok i zawsze gdy miałam trochę pieniędzy szłam na skoki. Całe weekendy spędzałam na lotnisku a gdy nie miałam ochoty skakać to układałam spadochrony i przy okazji zarabiałam trochę pieniędzy. To była taka moja odskocznia od wszystkiego.- powiedziałam a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Odwróciłam się, żeby Brazylijczyk mnie nie widział.
-Nie wiedziałem, że dziewczyny lubią takie rzeczy. Wiesz znajomy mojego ojca ma takie lotnisko i może uda mi się załatwić ci jakąś pracę.
Tylko nie to, nie chcę pomocy od niego. W dodatku załatwi mi pracę i będzie mnie odwiedzał, wiedział kiedy mam wolne. Nie, poszukam sobie czegoś sama.
-Dziękuję ci, ale nie chcę sprawiać ci kłopotu. Znajdę sobie coś.
-Żaden kłopot. Zaraz zadzwonię i się popytam.
Nie dał mi nic odpowiedzieć bo już rozmawiał ze swoim ojcem. Ja potrzebowałam zapalić. Czy ja mam napisane na czole SIEROTA BOSKA? Czy w jego mniemaniu nie dam sobie rady? Czy znalezienie pracy to takie trudne w tych czasach? Przecież mam internet i telefon więc dałabym sobie radę. Z zamyśleń wyrwał mnie Neymar.
-Mamy się udać jak najszybciej na lotnisko. Mam adres więc idź się ubrać i jedziemy.
-Ok.
Spaliłam papierosa do końca i poszłam się ubrać. Jest ciepło więc ubrałam to:
Pomalowałam się szybko i poszłam do Neya.
-Ślicznie wyglądasz.- powiedział patrząc mi w oczy.
-Ty też niczego sobie.
Wyłączyłam komputer, zamknęłam dom i poszliśmy do auta. Neymar otworzył mi drzwi po czym szybko zajął miejsce kierowcy. Przez całą drogę rozmyślałam nad tym dlaczego akurat on, sławny piłkarz, zainteresował się moją osobą? Dlaczego tak mi pomaga i to w dodatku bezinteresownie? Z zamyśleń wyrwał mnie Brazylijczyk:
-Jesteśmy już na miejscu- uśmiechnął się do mnie a ja tylko to odwzajemniłam.
Serce biło mi niemiłosiernie. Zawsze przed jakąkolwiek rozmową w sprawie pracy czy nawet jakąkolwiek inną rozmową cholernie się stresowałam. Sama nie wiem czemu. Taka moja popierdolona natura, bo inaczej nazwać jej nie mogę. Poznałam Diego. Tak właśnie nazywał się mój pracodawca. Mężczyzna około trzydziestki, umięśniony, zadbany. Całkiem miło mi się z nim rozmawiało. Jak widać nie miałam się czego bać. Rozmawiałam z nim o tym co robiłam w Polsce. Powiedziałam mu że nigdy wcześniej nie pracowałam na żadnej strefie czy nawet jako kasjerka w sklepie. Opowiedziałam mu od kiedy interesuję się tym i jakie doświadczenie w tym wszystkim mam. Powiedziałam również, że mam papierek do układania spadochronów zapasowych. To jest moja pierwsza praca, z której bardzo się cieszę. Powiedział mi, że mam się zjawić jutro o godzinie 10 i sprawdzi mnie jak układam spadochrony. Oprowadził mnie po lotnisku, powiedział gdzie co jest. To by było na tyle. Teraz mam czas wolny wiec postanowiłam podziękować Neymarowi i zostać chwilę na lotnisku. Wyszliśmy na tak zwany start i zaczęłam rozmowę:
-Po raz kolejny chciałam ci podziękować. Za to, że pomogłeś mi w znalezieniu pracy i naprawdę z całego serca chciałam ci podziękować i przeprosić, mimo że już to zrobiłam za to jak pomogłeś mi w tedy gdy się upiłam.
-Nie masz za co dziękować i przepraszać. Chyba każdy na moim miejscu by ci pomógł gdyby tylko mógł i nie mówię tu tylko o tamtej sytuacji, ale również w tej z pracą. Jedynie co chciałbym w zamian to całusa w policzek- powiedział to patrząc mi w oczy i na samym końcu szczerze się uśmiechając.
No co miałam zrobić? Jedynie tak mogłam mu się odwdzięczyć. Dałam mu tego całusa i zaczęliśmy razem chodzić po lotnisku. Poszliśmy usiąść na ławkę, która była chyba zapomniana. Była na uboczu lotniska. Usiadłam i zaczęłam się rozglądać. Ja pierdole. Tylko nie to. W tym momencie spojrzał si ę na mnie. Chyba przymrużał oczy, ale nie jestem pewna bo już łzy zaczęły napływać mi do oczu.
-Coś się stało? Cała jesteś blada.
Nic mu nie odpowiedziałam. Nie mogę w to uwierzyć. Co on tu robi? Ostatni raz widziałam go w Polsce. Cały Nick. Zawsze musi wpakować się w moje życie z buciorami. Zaczęłam biec, ale nic nie widziałam przez te cholerne łzy. Zapewne przyleciał tu bo w Polsce był za bardzo spalony. Co się dziwić? Non stop widziałam jak handluje narkotykami i nie krył się z tym. Słyszałam jak ktoś za mną biegnie więc resztkami sił zaczęłam biec szybciej. Na nic moje starania bo Neymar mnie dogonił ale nie ma co się dziwić, skoro jest piłkarzem.
-Co się stało?!- zapytał z troską i jednocześnie z przerażeniem w głosie.
**************************************
Dam, dam daaaaam.
Witam po cholernie długiej przerwie. Jak wiecie miałam zacząć pisać bloga gdy będzie odpowiednia ilość komentarzy, ale mam kiepskie momenty od dłuższego czasu a pisanie bloga bardzo mi pomaga. Pozapraszałam kilka osób i cieszę się, że część z nich przybyła tutaj. Mam nadzieję, że zostaną na dłużej. 
Mam do was jedną prośbe zostawiajćie po sobie ślad w postaci komentarza. Wiem, że już się powtarzam, ale to naprawdę motywuje. Zróbmy tak. 9 komentarzy i jest następny rozdział. Mam nadzieję, że dacie radę! Do następnego! <3
















12 komentarzy:

  1. I to się nazywa powrót z przytupem! Jestem i się mnie tak łatwo nie pozbedziesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciesze sie baaaaardo! Ty mnie tez sie nie pozbedziesz! :>

      Usuń
    2. A tak w ogóle to zapraszam na konkurs, który prowadzę z przyjaciółką http://sanchezbogiem.blogspot.com/p/konkurs.html?m=1 pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Nareszcie !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy next ???

    OdpowiedzUsuń
  4. Idealny :* nie moglam juz sie doczekac a tu taka niespodzianka :) czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie super. Czekam na kolejny rozdział. :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny :D Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  7. nooo w końcu! mam nadzieje ze reszta się zmotywuje i będzie pisała komentarze ;* rozdział jak zwykle meeega <3

    OdpowiedzUsuń
  8. gratulujemy na adres email tereferemymzyciem@interia.pl
    prosimy wysłać adres zamieszkania, ponieważ wygrałaś pocztówke w naszym konkursie
    prosimy o wysłanie adresu do tej niedzieli.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny naprawdę świetny ♥♥♥♥
    mam oczywiście nadzieje że nie zapomnisz wpadać do mnie pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaczynam czytać... Świetne! ;* Zapraszam też do mnie <3

    OdpowiedzUsuń